środa, 22 lipca 2015

Rozdzial IV- Klatwa Key West

PS. W calym poscie nie ma polskich znakow, poniewaz korzystam z laptopa dziewczyny z Dominikany, perdonar <3


O Key West wspominalam juz wczesniej przy okazji wyrabiania amerykanskiego nipu, ale dopiero teraz mialam okazje go zwiedzac. Dostalam wolne od 7 rano do 1.30 w nocy wiec nie bylabym soba gdybym nie wykorzystala calego tego czasu. Niestety, nie obylo sie bez atrakcji, takze juz na samym poczatku dnia zablokowalam sobie obie karty platnicze, i ta ze Stanow, i ta z Polski! Odblokowac nie moglam bo nie moge wykonywac polaczen miedzynarodowych, a Piotr tez nie mogl bo nie jest mna :D Mialam w portfelu 12 $, w glowie mnostwo planow, a moj wyjazd wlasnie stawal pod znakiem zapytania! Stwierdzilam, ze porusze niebo a ziemie a nie odpuszcze! Wrocilam na campa, zazadalam wyplaty (w koncu jestem tu miesiac a nie dostalam jeszcze grosza!), dostalam zaliczke. Uff, udalo sie, czek na 100$- szalenstwo!  Ale na jeden dzien starczy. Pojechalam do banku, wyplacilam moj majatek, ustawilam sie na przystanku, i wiecie co? I nic :) Autobus przyjechal i pojechalam zdobywac miejsce :)


Polka na Key West


Po przeczytaniu tego posta, poczujecie sie jakbyscie byli tam ze mna. Musicie tylko dotrwac do konca:) I zdanie po zdaniu spacerowac ze mna po glownych (w sumie kwestia wzgledna) atrakcjach:)

Zwiedzalam tak jak lubie najbardziej, na piechote. Przeszlam milion kiliometrow, mil czy stop, wypilam hektolitry wody, wypocilam 12 kg kochanego cialka, spalilam twarz utozsamiajac sie z flaga Amerykanow, ale zrobilam to! :) W tym szalenstwie jest jednak metoda. Zawsze gdy sie zgubie, i juz zaczne sie denerwowac ze znowu (no ale znowu?!) nie wiem gdzie jestem, to znajduje cos nieoczekiwanego, niebanalnego, albo okazuje sie, ze... niechcacy znalazlam to czego szukalam, ale ten punkt na mapie ktory jest po prawej, w rzeczywistosci jest po lewej! :D I wtedy jestem najbardziej zaskoczona, i po raz kolejny rozwazam plusy i minusy przefarbowania sie na blond!

Wyspa/ miasto Key West


Mala wysepka liczaca 6,5 km dlugosci i 3,2 km maksymalnej szerokosci! Zajmuje zaledwie 15km2 powierzchni ladowej. Oddziela od siebie Ocean Atlantycki i Zatoke Meksykanska. Najpopularniejszy punkt wyjazdowy florydzkiej/ amerykanskiej burzuacji, miejsce gdzie posiadaja swoje wille warte miliony dollarow, i do ktorych przyjezdzaja na kilka tygodni w roku.
Miasto Key West uznawane jest za najbardziej wysuniety na poludnie punkt kontynentalnych Stanow. 210 km od  Miami, 150 km od Kuby. Jest jeszcze bardziej gorace od mojego Big Pine Key, chociaz nie wiem jak to jest mozliwe! I tu przechodze do ciekawostki- podobno nad wyspa ciazy indianska klatwa. Kazdy kto choc raz znajdzie sie na wyspie, do konca zycia bedzie chcial tam powrocic! I coz, prawdopodobnie to prawda, bo ja juz planuje swoj kolejny wyjazd! :D

Zwiedzanie Key West

Zwiedzanie Key West zaczelam od jednodolarowego sklepu, gdzie jak sama nazwa wskazuje, mozna kupic wszystko za dolara. Poczawszy od burgerow (i prawdopodobnie na nich konczac patrzac na otylosc tych ludzi) po wszystkie akcesoria kuchanne (zeby te burgery moc szybko przygotowac). Ale notabene, wszystko jest zaskakujaco dobrej jakosci i nie przypomina tych zabawek z polskich sklepow "Wszystko po 4 zl". Jak juz zaopatrzylam sie w te burgery na caly dzien (:D) to przeszlam pol miasta zeby dostac sie do Domu Hemingwaya, i stad zaczelam swoja trase zwiedzania. Po drodze jeszcze minelam Punkt Informacji Turystycznej, wiec zaopatrzylam sie w darmowe mapy i kupony:)
Kurde, ten post juz jest za dlugi, a jeszcze nie przeszlam do sedna.
Soraski.
Ale jak juz tu jestes, to czytaj dalej.:)
No chyba ze Ci dziecko placze (Dominika) to biegnij!
Albo masz napalonego chlopa w sypialni (A.) - nie daj mu czekac dluzej niz 5 min bo zasnie!
Wracajac do tematu.... :D
Dom, o ktorym mowa, Ernest Hemingway kupil w 1931r i napisal tu kilka slynnych ksiazek. Jesli go nie znasz, to moze skojarzysz ksiazke "Stary czlowiek i morze"? O Key West napisal: "To najlepszy kawalek ziemi jaki kiedykolwiek dane bylo mi znalezc", a 2 lata pozniej kupil tu ten dom. Dom jest dwupoziomowy, wybudowany w stylu hiszpanskim z jego zielonymi okiennicami. Posiada przeogromny ogrod z basenem, cmentarz dla kotow (!), domek na drzewie, ktory w srodku wyglada jak apartament. W domu swobodnie wyleguja sie koty, czyli tak po Hemingwejowsku, tak sielsko i anielsko (ale to przeciez nie Kochanowski), w lozku wyciagaja sie kociaki fotografowane i glaskane przez grupy wycieczkowiczow, a te ktore juz sie powysypialy, spaceruja pomiedzy nogami, niewiadomo czy sie laszac czy szukajac miejsca na defekacje:D
Dom robi wrazenie, ale nie jest to cos zapierajacego dech w piersiach, i cos co warte byloby 13$. Zobaczyc musialam, zobaczylam, opisalam, dziekuje :)
Zapytalam ile jest tych kotow. Uslyszlam 50, ale stwierdzilam, ze zle uslyszlam, i faktycznie chodzilo o 15. Zapytalam ponownie. Jezus Maria, w tym jednym domu jest 50 kotow. Ok lubie koty, ale nadszedl czas na eWAKULAcje :D :D











Kolejnym miejscem, ktore widzialam, a ktore moze Was zainteresowac to Southern Point 90 mil od Kuby. Wlasnie z tego miejsca do Kuby jest tylko 140 km i przy dobrej widocznosci, mozna nawet zobaczyc zarys wyspy Fidela Castro. Punkt ten pewnie wielu z Was kojarzy z filmów (i nie tak jak ja myslalam ze Slonecznego Patrolu), ale z Serialu Kosci, oraz w nagranym w 1989r. filmu "Licencja na zabijanie"z serii filmow o Jamesie Bondzie. To jedyna atrakcja na Key West do ktorej trzeba postac w kolejce, ale z drugiej strony tez jedyna obok ktorej nie da sie przejsc obojetnie.



Co jeszcze widzialam? Bialy dom, Harry S. Truman Little White House. To zimowa rezydencja
bylego prezydenta USA. Fakt, jest bialy, fakt, posiada zadbane ogrody i jest otoczony parkiem wiec nie latwo go znalezc, ale to wszystko. Ten dom postrzegam jako odhaczony punkt na mapie, bez wielkiego WOW. Chyba ze wpuscili by mnie na wloscia a wtedy moglabym napisac juz wiecej. :D


Glowna ulica Key West jest Duval Street. Tak przez wszystkich wychwalana i zaznaczana stale na mapach, ze nie moglam doczekac sie az sie nia przejde. W rzeczywistosci wyczulam ta ulice. Juz dobrych kilkanascie metrow wczesniej roznosil sie slodki zapach przeslodzonych deserow, smazonych mies, odglosy smiechu i masy ludzi (co kontrastowalo z przedmiesciami, z ktorych wlasnie szlam, a gdzie ludzi bylo malo, a jak juz to jezdzili rowerami). Ulica typowo turystyczna, jak u nas nad polskim morzem czy w kazdej innej turystycznej miejscowosci. Zawsze jest jedna glowna, na ktorej sa wszystkie restauracje, bary, cluby, banki i cudawianki. Na koncu ulicy jest rowniez zachwalana przez wszystkich Mallory Square. Skwer, ktory za dnia swieci raczej pustkami, noca rozkwita zyciem towarzyskim. Duzo stoisk, meksykanskiego jedzenia, wrozenie z kart, naszyjniki, kolczyki i wszystkie inne pamiatkowe pierdoly. ALE to wcale nie jest tak ze jest tam nocne zycie. Klamstwo. Wrocilam tam o 21 i stoiska sie skladaly, ludzie emigrowali, kilka wstawionych osob, szczekajace psy, bez wiekszego uroku. Ale w tym miejscu podobno sa najpiekniejsze zachody Slonca. Uwierzylabym gdybym nie widziala swojego. Bylam na Fort Zachary Taylor Park, i chociaz jest tam daleko jak na samotny spacer wieczorem, i trzeba zaplacic wejsciowke do tego parku-plazy, to zachod slonca i chwila beztroskiego lenistwa byly tego warte.



Jest jeszcze kilka miejsc jak Lighthouse, czyli latarnia morska w srodku miasta, 85 schodkow i widzisz panoramke miasta. Muzeum Motyli, gdzie placisz 13$ i mozesz poczuc sie jak w dzungli, sa slynne plaze na ktore nie mialam czasu zawitac, ale zawitam:)




Spedzilam fajny dzien. Bardzo intensywny, ale nie wyobrazam sobie innego zwiedzania. Musi byc wszystko, i musze czuc miejsce w ktorym jestem. Jezdzenie od punktu do punktu mnie nie jara, musze sie przejsc, pooddychac, zjesc sniadanie na molo, wypic kawe na tarasie baru,. w ktorym jest najwiecej miejscowych, moge zatrzymac sie przy kubanczyku i zobaczyc jak skreca cygaro, stanac przy stoisku i zobaczyc jak meksykanie robia guacamole (nie mam pojecia jak to sie pisze, ale jest z avokado wiec nie musze pamietac:D). To wszystko moge przezyc tylko i wylacznie przechadzajac sie, gubiac i znajdujac, takie niespodzianki farciarki <3

Dobra Misiaki, to tyle, nie ma co Was zadreczac. Mam nadzieje, ze udalomi sie spowodowac, ze ktos z Was przezyl to ze mna. Bardzo sie staralam i chce jak najlepiej:) Wiem, ze nie musze, ale chce dac cos od siebie. No to ide spac, bo dziewczyny mi tu chrapia, ale za mnie nie wstana.
Kocham Cie, tak wlasnie Ciebie, ktory to czytasz. Dziekuje, ze jestes- w tym miejscu i w ogole w zyciu. Zostaw komentarz, nie badz obojetny. To wielka radosc dla mnie wiedziec co myslisz:)

Caluje:)
Ja, Polka na zadupiu! :) <3








I tak sobie spalilam buzke! See you :**

1 komentarz:

  1. Karola pisz więcej czyta się cudownie ! KOCHAM TĘSKNIĘ ♡ Kari

    OdpowiedzUsuń